Co o takim działaniu powiedziałby Ogilvy wierzący że „reklama jest złem tylko wtedy, kiedy reklamuje złe rzeczy”? Stylizowana na hitlerowską flagę ozdoba wrocławskiego teatru Capitol reklamuje antyhitlerowską, antyfaszystowską, antywojenną sztukę na motywach „Blaszanego Bębenka” Güntera Grassa. 

Czy Capitol promuje tak swastyki i „tamte czasy”, jak twierdzą np. rozmówcy wrocławskiej Gazety Wyborczej? A może teatr szerzy antyfaszyzm i oświecenie, skłaniając tysiące ludzi do zwrócenia uwagi „co to właściwie jest”, a kto wie – może nawet do obejrzenia spektaklu?

Internautów czytujących cyfrową Wyborczą cała sprawa niespecjalnie bulwersuje. Sonda internetowa wskazała, że oburzonych była zdecydowana mniejszość. Mimo to oburzenie nie cichnie i jest mocno medialne.

Szok i niedowierzanie

Reklam szokujących, wołających o pomstę do nieba było w historii marketingu bez liku. I nie mam tu na myśli chamletów albo wpadek w rodzaju niesławnej owsianki Kupca, która akurat reklamuje rzeczy niekoniecznie złe, ale w nieakceptowalnej dziś formie.

Wracając do poetyki III Rzeszy i reklamy „Blaszanego Bębenka” we Wrocławskim Capitolu, bezsprzecznie złą (choć wyrazistą) reklamą byłaby na przykład taka, którą wymyśliła Tracey Moberly – współczesna artystka budująca alternatywne wersje reklam Coca-Coli. Napój skądinąd sprzedawał się bardzo dobrze w hitlerowskich Niemczech, marka reklamowała się wśród nazistów na różne sposoby, jednak do takiej kreacji w rzeczywistości się nie posunęła.

Część internetów sądzi, że coś takiego faktycznie pojawiło się w czasie olimpiady w 1936 roku. Cóż, świadczy to nie najlepiej o relacjach publicznych wielkich korporacji i ich głęboko rezydujących w naszych umysłach mrocznych wizerunkach, ale to temat na inny artykuł.

Coca Cola reklama stylizowana na nazistowską Tracey Moberly

Więcej o reklamach kontrowersyjnych, gorących, letnich oraz wzbudzających szum medialny znajdziesz w pełnej wersji tego artykułu w moim profilu LinkedIn, pod tytułem „Reklama dobra, zła i skuteczna. Tekst ilustrowany.”